Spotkanie PGE Turowa z Asseco lepiej rozpoczęła drużyna z Gdyni, która dzięki Krzysztofowi Szubardze prowadziła 8:4. Gospodarze odpowiedzieli na to serią 6:0. Później ważne rzuty trafiał Marcel Ponitka i to Asseco po 10 minutach gry miało 5 punktów przewagi. W drugiej kwarcie po rzutach wolnych Camerona Ayersa Turów zdobył minimalną przewagę. Sytuacja jeszcze się zmieniała, ale ostatecznie po pierwszej połowie był remis po 35. Początek trzeciej kwarty ponownie był bardziej udany dla zespołu z Gdyni, ale Bradley Waldow i Cameron Ayers ponowie wyprowadzili Turów na powadzenie. Po 30 minutach to jednak Asseco prowadziło 55:53. Na początku trzeciej kwarty gdynianie byli skuteczniejsi. Po akcji Piotra Szczotki mieli już 12 punktów przewagi. Ostatecznie goście kontrolowali wydarzenia na parkiecie i wygrali 82:73 (17:12, 18:23, 20:18, 27:20).
Nic dziwnego, że na niedzielny mecz z liderem zielono-czarni pojechali w minorowych nastrojach. Anwil od początku starał się narzucić swój styl gry i udowodnić, że porażka w Zgorzelcu była przypadkowa. Po 10 minutach włocławianie prowadzili już 31:19. Potem zgorzelczanom udało się zmniejszyć straty do 8 punktów, ale miejscowi kontrolowali sytuację. Po zmianie stron gości do walki próbowali poderwać Kacper Borowski i Bradley Waldow. Oba zespoły wprawdzie przez chwilę dzielił dystans 5 punktów, ale to jednak skoncentrowanego zespołu trenera Igora Milicicia nie zachwiało. Anwil ostatecznie triumfował 98:74 (31:19, 14:17, 26:18, 27:20). W sobotę Turów podejmie Polski Cukier Toruń (g. 18).
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?