Przed meczem lepsze humory panowały w Zgorzelcu. PGE Turów wygrał trzy ostatnie spotkania i wciąż ma szanse na coś więcej niż zakończenie sezonu po na fazie zasadniczej. Zespół z Wrocławia widoku na play-off praktycznie nie ma. Wrocławianie w 25 dotychczas rozegranych spotkaniach wygrali ledwie 6 spotkań. Kibice przed pojedynkiem zapomnieli jednak o tabeli i celach. Derby, to przecież coś więcej niż ligowy mecz.
Trener Piotr Ignatowicz od początku wysłał na parkiet Camerona Tatuma, Daniela Dillona, Filipa Dylewicza, Mateusza Kostrzewskiego i będącego w wybornej formie Kirka Archibeque’a. Śląsk rozpoczął natomiast w zestawieniu Mateusz Jarmakowicz, Michał Jankowski, Kamil Chanas, Francis Han, Witalij Kowalenko.
Kibicom w Zgorzelcu najmocniej chciała się pokazać pierwsza trójka, która w przeszłości występowała w klubie ze Zgorzelca. – Będziemy chcieli w Zgorzelcu sprawić niespodziankę – zapowiadał Jankowski. Od początku to jednak gospodarze dyktowali warunki. Minęły raptem dwie minuty a zespół z przygranicznego miasta prowadził już 11:0. Aż 7 punktów z tego dorobku miał Archibeque. Dodatkowo w tym czasie Amerykanin zebrał z tablic 4 piłki. Trener Emil Rajković chcąc uniknąć masakry swojego zespołu szybko poprosił o przerwę. Po chwili pierwsze punkty i to od razu 3 zdobył dla gości Jankowski. Na miejscowych nie zrobiło to większego wrażenia. Do kosza wrocławian trafiali niemal wszyscy gracze, którzy pojawiali się na parkiecie.
W 7. min kiedy z dystansu przymierzył Tatum oba zespoły dzieliło już 15 punktów (23:8). Gospodarze nie zwalniali a Śląsk nie miał pomysłu jak ich powstrzymać. W grze wrocławian na plus coś drgnęło dopiero w drugiej kwarcie. Sygnał do odrabiania strat dał Chanas. Koszykarz dwa razy w krótkim odstępie czasu dwukrotnie trafił zza linii 675 cm i przewaga ekipy ze Zgorzelca stopniała do 9 oczek. Jednocyfrowa różnica dzieląca obie ekipy utrzymała się do przerwy (50:41). Po zmianie stron ludzie trenera Rajkovicia mozolnie próbowali wrócić do gry. Za sprawą duetu Chanas – Jankowski przewaga gospodarzy zaczęła topnieć. Swoje dołożył Maciej Krakowczyk, po akcji którego w 38. min gry PGE Turów prowadził już tylko małym punktem (69:68). PGE Turów dzięki akcjom Tatuma i Jovana Novaka nie oddał prowadzenia, ale 5 punktów jakie dzieliły obie drużyny zapowiadało ciekawą ostatnią kwartę. Spodziewanego horroru jednak nie było. Wcześniejsza pogoń za rywalem kosztowała Śląsk dużo sił. Gospodarze jednocześnie ponownie podkręcili tempo i odbudowali dwucyfrową przewagę. Ochotę wrocławianom do gry odebrał duet Dillon – Novak. Ten drugi zdobył w meczu 25 punktów. Ostatecznie PGE Turów pokonał Śląsk 99:84. W kolejnym meczu zielono-czarni zagrają w sobotę z Kingami Morskimi. Początek meczu w Szczecinie o godzinie 16.
PGE Turów Zgorzelec - WKS Śląsk Wrocław 99:84 (28:13, 22:28, 23:27, 26:16)
PGE Turów: Novak 25 (5), Dillon 20, Archibeque 16, Tatum 15 (2), Dylewicz 8, Kostrzewski 8, Krestinin 3, Karolak 2, Gospodarek 2, Marek 0.
WKS Śląsk: Jankowski 24 (7), Chanas 17 (5), Kowalenko 15 (1), Han 12 (1), Jarmakowicz 10, Krakowczyk 4, N. Kulon 2, Jakubiak 0, Pruefer 0, M. Kulon 0.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?