Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Najstarszy druh OSP Trójca skończy niedługo 93 lata! Kiedy słyszy dźwięk syreny pojawia się pod remizą

Justyna Orlik
Justyna Orlik
W Trójcy mieszka strażak z powołania. Kazimierz Moździerz przepracował w Państwowej Straży Pożarnej aż 45 lat i wspólnie z ojcem zainicjował utworzenie OSP w Trójcy. Miał 15 lat, gdy gasił swój pierwszy pożar przy pomocy wiadra z wodą. Okoliczna ludność nie posiadała profesjonalnego sprzętu, a zamiast samochodów wypożyczano od rolników konie. Prezentujemy sylwetkę wyjątkowego człowieka, któremu etos strażaka towarzyszy do dziś i zostanie z nim do śmierci. Poznajcie jego historię.

Kazimierz Moździerz przyjechał do Trójcy wraz z ojcem Antonim, matką i dwiema siostrami. Dziś sam ma troje dzieci oraz wnuki, ale doskonale pamięta powojenne czasy, kiedy osiedlili się tu z całą rodziną. Ojciec Pana Kazimierza był strażakiem jeszcze przed 1939 rokiem, więc od razu po przyjeździe do Trójcy szukał ochotników, którzy chcieliby razem z nim gasić pożary.

Jak wyglądały początki straży pożarnej w Trójcy? Czy już wtedy było wielu chętnych?

Tu w ogóle nie było straży. Tato zaczął najpierw sam reagować, kiedy gdzieś się paliło lub coś się stało. Dołączali do niego inni osadnicy i wspólnie brali udział w akcjach. Dopiero później udało się załatwić syrenę, która została powieszona koło kościoła na drzewie. Jej sygnał sprawiał, że zlatywali się wszyscy z okolicy. Wtedy chętnych było mnóstwo, ale brakowało nam sprzętu. Nie mieliśmy ani sikawki, ani żadnego pojazdu. Tylko wiadra. Dopiero później przywieźliśmy ręczną sikawkę z Dłużyny Dolnej, która została jeszcze po Niemcach. Pojechaliśmy tam najpierw rowerami, a później zorganizowaliśmy transport, pożyczając konia od jednego z rolników. Nie mieliśmy na wyposażeniu żadnego sprzętu, więc sikawkę na kółkach do akcji pchaliśmy ręcznie. Ona miała taką dźwignię, że pompowało się ją z dwóch stron. I wtedy dla nas to było naprawdę coś.

Kto zainicjował powstanie OSP w Trójcy? Skąd wziął się taki pomysł?

Mój ojciec, bo on był strażakiem jeszcze na wschodzie przy dzisiejszej rumuńskiej granicy. Pamiętam, że jak zdobyliśmy syrenę i widziałem jak mój tato wybiega z domu na alarm, to w pędzie ruszałem za nim. Z okolicy zlatywało się wtedy wielu mężczyzn. Chętnych do pomocy było bardzo wielu. Syrena była ręczna i napędzaliśmy ją siłą mięśni. Ojciec był na wschodzie komendantem Ochotniczej Straży Pożarnej, więc jak tu przyjechaliśmy, to on od razu pomyślał o zorganizowaniu czegoś podobnego. Miał dużą wiedzę i chęci.

W miejscu dzisiejszej remizy stał prowizoryczny budynek. Dopiero z czasem zaczęliśmy go rozbudowywać i unowocześniać. Działał tu tez zespół teatralny, dzięki czemu zbieraliśmy pieniądze na sprzęt i mundury. Później była dyskoteka dla młodzieży.

Ile lat Pan służył w straży?

Byłem zawodowym strażakiem przez 45 lat i współtworzyłem OSP w Trójcy. Na początku sprzęt był bardzo prowizoryczny. Zbieraliśmy go głównie z wiosek. Mieliśmy stary samochód, starą motopompę. Pamiętam jeden wyjazd do Bogatyni, w której spędziłem 3 doby. Nie chcieli mnie stamtąd wypuścić, bo początkowo straż to była taka zbieranina. Brakowało ludzi. Jak wracałem z akcji, to w Osieku Łużyckim musiałem zjechać na pobocze i przespać się ze dwie godziny. Dopiero po drzemce pojechałem do Zgorzelca. Prawie w ogóle wtedy nie spałem.

Dlaczego zdecydował się Pan na to, żeby zatrudnić się w straży, która dopiero się formowała?

Mój tato był strażakiem, a sam mu chętnie pomagałem, kiedy skończyłem 15 lat. Nie wyobrażałem sobie inaczej. Zostałem kierowcą i obsługiwałem motopompę, podłączałem węże. Kiedyś samochody nie były wyposażone w wodę, więc trzeba było znaleźć jakiś rów. (Dziś za stare auta, palone na korbę, można dostać dwa nowe - przypis red.) To było odpowiedzialne zajęcie.

Ile ma Pan dziś lat?

92 lata, ale do teraz jak syrena zawyje, to jestem pod remizą. Ja już nie mogę brać udziału w akcjach, odkąd skończyłem 65 lat. Młodym zazdroszczę sprzętu, bo za moich czasów nie było takiego.

Czym dla Pana jest straż pożarna?

To przede wszystkim ludzie, którzy ratują drugich ludzi. Druga rodzina. Tą remizę wybudowałem własnymi rękoma. Wspólnie z kolegami jeździliśmy do lasu i wycinaliśmy drzewo, żeby przygotować deski. Tu miał powstać nasz drugi dom.

W Ochotniczej Straży Pożarnej było do niedawna dwóch seniorów. W tamtym roku zmarł Pan Karol i dziś został już tylko Pan Kazimierz, który uczestniczy w każdej oficjalnej mszy w stroju galowym, jest na Dniu Strażaka i dzieli się swoim doświadczeniem z młodszymi.

Zobaczcie zdjęcia z KRONIKI. To kawał historii!

Najstarszy druh OSP Trójca skończy niedługo 93 lata! Kiedy s...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zgorzelec.naszemiasto.pl Nasze Miasto