Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lakiernik i fotograf artysta z międzynarodowymi wyróżnieniami. Mirek Brzozowski ze Zgorzelca to mistrz portretów [ZDJĘCIA]

Justyna Orlik
Justyna Orlik
foto: Mirek Brzozowski/wizaż: Agnieszka CatleyArt
Jego czarno-białe zdjęcia przykuwają uwagę. Widać dbałość o detale, kunszt i doświadczenie. Mirek Brzozowski na co dzień zajmuje się lakiernictwem samochodowym, a w weekendy bierze do rąk aparat, żeby spełniać marzenia kobiet i mężczyzn, którzy stają przed jego obiektywem. Wydobywa z ich twarzy to, co najciekawsze. Fotografie Brzozowskiego znalazły się na okładkach modowych magazynów, a ona sam zdobył dwa złote medale na międzynarodowych konkursach.

Lakiernik i fotograf? Jak udaje się łączyć te dwie pasje?

Jestem lakiernikiem od 25 lat. To jest moje główne źródło dochodu i prawda jest taka, że dzisiaj albo się utrzymujemy z fotografii, albo jesteśmy artystami, którzy muszą na życie zapracować. Nigdy nie porzuciłem zawodu, a fotografia stała moją pasją.

To znaczy, że fotografią zajmuje się Pan "po godzinach"?

Tak, to prawda, ale nie jestem tylko "weekendowym fotografem". Praca lakiernika zajmuje mi jakieś 8-9 godzin dziennie i zorganizowanie sesji w dniach powszednich jest po prostu technicznie niemożliwe, bo jej przygotowanie to proces. Od lat współpracuję z wizażystką, która dba o wygląd fotografowanych pań i panów, ale jest też moim asystentem, cały czas obecnym w trakcie robienia zdjęć. Zawsze działamy zespołowo i uważam, że to dzięki ludziom, którzy ze mną współpracują powstaje finalny obraz. To nie jest tak, że jestem "wielki pan fotograf". Nie jestem wyrocznią. Dopiero, kiedy wszyscy jesteśmy zadowoleni z efektu, przechodzimy do następnego ujęcia. Zwykle z sesji powstaje około 5-6 zdjęć, bo uważam, że z jednego człowieka nie sposób "wycisnąć" więcej. Zwłaszcza, jeśli ktoś robi to pierwszy raz.

Jak to wygląda w praktyce? Od czego zaczyna się sesja zdjęciowa?

To dość wyczerpujące zajęcie i wymaga wielu przygotowań. Przypuśćmy, że umówiona ze mną pani przychodzi na godzinę 13.00. Sam makijaż trwa do 15.00. Dochodzi do tego najważniejsza rzecz w czasie trwania sesji, czyli rozmowa. Wyjaśniam, jak to będzie wyglądało, co będę chciał pokazać i staram się jakoś tę drugą osobę otworzyć, żeby sesja stała się przyjemnością, a nie katorgą, żeby zdjęcia same się "robiły". Jeśli tego zabraknie, to każde napięcie jest widoczne na twarzy, szczególnie przy świetle błyskowym, którego używam. Chcę doprowadzić do tego, żeby każdy, kto przychodzi na sesję czuł się tak, jakby był na świetnej imprezie. Wtedy jest bardziej plastyczny. Przy wypracowaniu takiego schematu pracy bardzo pomogły mi książki. Dużo uczyłem się od moich wzorów i podglądałem najlepszych na świecie: Annie Leibovitz, Helmuta Newtona, Irvinga Penna czy Richarda Avedona. To są nazwiska, które stanowią dla mnie ogromną inspirację i to oni fotografowali największych.

Skąd pomysł na to, żeby zająć się głównie fotografią portretową?

To długa historia i muszę zacząć ją od początku. Kiedy miałem 13 lat, podglądałem tatę, który był fotografem rodzinnym i robił zdjęcia analogowe, a później sam je powiększał i wywoływał. Łazienka, co jakiś czas zamieniała się w ciemnię. Tato do niej wchodził, a ja za nim. Później podbierałem mu aparat i czasem coś sam pstrykałem. Wiele zmieniło się, kiedy na rynek weszły cyfrówki. Zakup profesjonalnego sprzętu był bardzo drogi, a pojawianie się z aparatem analogowym było wtedy passe. Wiedziałem, że jestem zbyt dobry, żeby wziąć do ręki "małpkę" i pstrykać nią zdjęcia, więc schowałem swój stary aparat do szafy i na kilka lat zmieniłem hobby. Do fotografowania wróciłem, kiedy stać mnie już było na lustrzankę i kupiłem wtedy pierwszego Canona. Wiedziałem, jak wykonuje się analogowe zdjęcia i próbowałem przekształcić to w cyfrę, ale szybko okazało się, że muszę uczyć się fotografii na nowo. Kiedy zaczynałem nie było jeszcze Facebooka, więc korzystałem z forów. Zbierałem cięgi, ale dużo się dowiedziałem. Jeden z moich znajomych fotografów powiedział mi kiedyś, co sam dziś powtarzam, że każdy ma swoją drogę. Musi przejść pewne etapy aż dowie się, co tak naprawdę chce robić. Na początku pstrykałem zdjęcia wszystkiemu i zapychałem kartę pamięci. Dopiero później wybrałem swój kierunek. Po robieniu setek zdjęć krajobrazów zostałem namówiony przez kolegę, żeby wspólnie z nim spróbować fotografii portretowej. Uczyliśmy się warsztatu, tego jak pracować z ludźmi i jak retuszować zdjęcia, bo to kolejny ważny element, a zarazem temat rzeka, któremu moglibyśmy poświęcić kolejny materiał. Do dziś szlifuje swój warsztat, starając się robić to coraz lepiej.

Fotografuje Pan również dojrzałe kobiety, ale ich wieku nie widać na zdjęciach...

W ogóle uważam, że w fotografii nie ma wieku. Kiedyś głosiłem taką teorię i czasem ją powtarzam: nie ma brzydkich kobiet, są tylko źle sfotografowane. Na portretową sesję nigdy nie jest za późno. Poza tym fotografia to sztuka tego, co ładne i ukrycia tego, czego nie chcemy pokazywać. Wiele da się zrobić światłem, retuszem i makijażem. Wizażystka, z którą współpracuje od lat jest profesjonalistką. To finalistka mistrzostw Polski, która wie, jak patrzeć na twarz, przygotowując ją do sesji.

A co zrobić, żeby nie przesadzić... Pytam o pracę z Photoshopem. Niektóre zdjęcia poddane obróbce nie zawsze wyglądają najlepiej.

Wiele lat praktyki i wyobraźnia. Program do obróbki zdjęć w nieodpowiednich rękach robi więcej szkody niż pożytku. Złem jest to, co robią młode pokolenia fotografów, które kilkoma klikami retuszują zdjęcia i za bardzo kombinują. Sam po nocach uczyłem się różnych technik retuszu. Lubię robić rzeczy na 100 procent, więc wyszukiwałem najlepszych. Tutoriale były po angielsku, co nie ułatwiało zadania, ale dałem radę. Dziś wielu fotografów obrabia zdjęcia masowo. Mnie praca nad jednym zajmuje około 2 godzin.

Pana styl jest rozpoznawalny. Łatwo dostrzec, że to są zdjęcia robione przez Mirka Brzozowskiego.

Mój kolega powiedział mi kiedyś, z resztą nie fotograf, żeby doprowadzić do tego, żeby ludzie nie przychodzili na zdjęcia do mnie, ale na moje zdjęcia. Kalendarz z sesjami nie zawsze jest pełny, ale ludzie wychodzą ode mnie zadowoleni. Cześć z nich mówi nawet, że spotkanie ze mną odmieniło ich życie, że coś ważnego wydarzyło się po ich zrobieniu. Kolorowe zdjęcia są oczywiste i też zdarza mi się je robić, ale lubię to, że przy czarno-białym zdjęciu trzeba pokombinować. Poszukać, pomyśleć i uruchomić chomika w głowie, żeby szybciej kręcił kołowrotkiem. To fotografia dużo bardziej wymagająca. Jeśli decyduje się na zdjęcia czarno-białe, to nawet makijaż jest specjalnie pod nie robiony. One powstają w mojej głowie. Aparat je rejestruje, a obróbka cyfrowa tylko wykańcza fotografię. Nie "przerabiam" zdjęć. Samo pojęcie bardzo bawi. Ja je wymyślam, a później retuszuje.

Skąd tyle pięknych kobiet na Pana zdjęciach? Czy zdarza się Panu współpracować z fotomodelkami?

Tak, zdarza się. Niektóre dziewczyny są nastawione na to, że będą zarabiały jako fotomodelki. Zwykle umawiamy się na sesje TFP (time for print). Dziewczyny użyczają mi swojej twarzy, żeby wzbogacić własne portfolio i w zamian robię im zdjęcia, które wykorzystuje również dla siebie. To dość szerokie działanie i korzystają z tego fotografowie z całej Polski. Zdarza się, że modelki nas szukają, ale i fotograf szuka twarzy do własnych projektów.

Ma Pan swoją ulubioną modelkę i ulubione zdjęcie?

Nie, lubię wszystkie dziewczyny, z którymi współpracuję, a pierwszy złoty medal zdobyłem za swoje ulubione zdjęcie, choć w rzeczywistości jest ich kilka. Fotografia, o której mówię wygrała międzynarodowy konkurs, organizowany pod patronatem stowarzyszeń fotograficznych. Na zdjęciu widać Marcelkę, jedną z moich modelek. Największym zaskoczeniem było dla mnie to, że zdjęcie wygrało w kategorii "open monochrome", więc pokonało wszystkie inne czarno-białe, włączając w to, np. street art. To był mega fun i ogromna radość. Mam też jedno ulubione zdjęcie analogowe, które zrobiło wielkie "wow" nie tylko w mojej głowie, ale i u innych. Ono zostało wykonane w kontekście plakatu do filmu "Ida". Zachwyciłem się dziewczyną na plakacie i zrobiłem coś podobnego. Modelka też była ubrana w płaszcz i miała zawiązaną chustką na głowie. Żeby je zrobić, kupiłem średnioformatowy aparat analogowy. Do tego kliszę i cały sprzęt, dzięki któremu mogłem je wywołać. Mam do niego duży sentyment, bo przypomina mi o starych czasach. Jest zwieńczeniem pewnego etapu.

Mirek Brzozowski to skromy i niezwykle sympatyczny fotograf, który o zdjęciach mógłby rozprawiać godzinami. Rozmowa z nim to była wielka przyjemność. Jeśli jesteście stęsknieni holywoodzkiego klimatu i nowojorskiego powietrza, to zapraszamy do galerii ze zdjęciami, gdzie można zobaczyć efekty jego ciężkiej pracy. Na zdjęciach zobaczycie zwykłych-niezwykłych ludzi, z których twarzy udało się "wycisnąć" najwięcej.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zgorzelec.naszemiasto.pl Nasze Miasto