MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

O fenomenie spektaklu Leningrad

ARO
Fot.Tomasz Hołda
11 czerwca (niedziela) o godz. 21:00 w zgorzeleckim amfiteatrze przy MDK , odbędzie się spektakl rockowy Leningrad. Wstęp wolny.

Wygląda na to, że spektakl od swojej premiery w grudniu 2009 roku zyskał nowy status i zwyczajnie stał się kultowym. Nie lubię tego określenia, bo zwykle za nim ukrywa się niewiele. Ale jak inaczej nazwać wydarzenie, które ludzie oglądają po kilkanaście razy, śpiewają songi razem z artystami (najwyraźniej dobrze już je znają), prowadzą swoisty dialog z bohaterami przedstawienia?

Tuż po premierze pisałam, że Leningrad to opowieść o nocnej libacji w pewnym mieszkaniu. Libacji będącej manifestacją swoistej życiowej filozofii. Tomasz Mars i Mariusz Kiljan śpiewają piosenki anarchistycznej rosyjskiej grupy Leningrad. Akompaniuje im męski kwartet, nie tylko pełniący rolę tła dla wokalistów, ale wyraźnie współtworzący rockowo-punkowy koncert. Teksty, w bardzo dobrym tłumaczeniu Michała Chludzińskiego, mówią o beznadziei życia w kraju, gdzie niewiele wolno, o drożejącym gazie i prądzie, trudnej miłości, wreszcie o śmierci. Zasłuchany widz nie dziwi się, że ludzie piją tam na umór. Być może żyją na krawędzi świata, na której nie pozostaje im nic innego?

Autentyczna rosyjska grupa Leningrad z liderem Siergiejem Sznurowem, zwanym Sznurem jest w Rosji dobrze znana. To undergroundowa grupa spod znaku sprzeciwu wobec rzeczywistości. Sznur jest wokalistą i gitarzystą, autorem wulgarnych tekstów. Jego grupa Leningrad ponoć już nie istnieje, choć kto wie? Sznur to wolny duch, więc trudno jednoznacznie określić jego działalność.

Kiedy oglądałam wrocławski spektakl długo po premierze, zaintrygowało mnie, skąd bierze się jego niegasnąca popularność. Przychodzą ludzie bardzo młodzi, a także bardzo dojrzali. Także ci, którzy na co dzień nie tolerują wulgaryzmów w żadnej formie. Na spektaklach wciąż bywa Łukasz Czuj, reżyser Leningradu, mieszkający w Krakowie. - Coraz więcej ludzi śpiewa i uczestniczy w spektaklu - tłumaczy. - To już zjawisko socjologiczne, bardzo ciekawe. Widzowie piszą do mnie e-maile, opowiadają, że przychodzą czwarty, piąty raz i wciąż znajdują coś nowego. Cieszę się, bo tak się dzieje dzięki energii wypracowanej w zespole - dodaje.

Łukasz Czuj jeszcze przed premierą obawiał się, że dojrzali widzowie odrzucą Leningrad. Ale potem był świadkiem reakcji festiwalowej publiczności Przeglądu Piosenki Aktorskiej, która ostatecznie rozwiała jego obawy. - Widzowie, którym bliski jest Władimir Wysocki, kupili klimat Leningradu - zauważa.
A przekleństwa, gęsto padające ze sceny? - Można tak kląć w spektaklu, że ma to wartość poetycką - twierdzi Łukasz Czuj.

Joanna Biernacka, profesjonalna dramaturg, uważa, że siłą Leningradu jest właśnie dobra dramaturgia - Widz czuje, że zespół lubi ze sobą pracować, że ceni prezentowany materiał - mówi.

Kulturoznawca dr Jacek Wasilewski ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej uważa, że Leningrad jest znakomitą odpowiedzią na potrzebę przeżywania karnawału. - Nie mamy sztywno zaplanowanych reguł karnawałowego święta, a w czasie karnawału tworzy się przestrzeń zawieszającą reguły codzienności - twierdzi.

Dlaczego lubujemy się w scenicznych wulgaryzmach?
- Potrzebujemy karnawału, bo na co dzień jesteśmy spięci, więc chcielibyśmy się wyluzować, a nawet być niegrzeczni, szorstcy - dodaje dr Wasilewski. - Ten spektakl jest więc zawieszeniem reguł, odreagowaniem codzienności - tłumaczy.

Autor : Małgorzata Matuszewska – Wrocław NaszeMiasto.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zgorzelec.naszemiasto.pl Nasze Miasto