Przemyt papierosów przez Zgorzelec do Niemiec
Zgorzelec w latach 90-tych słynął z przemytów, kradzieży i rozbojów. Sztangi z papierosami przemycali również "zwykli" ludzie. Patenty były różne i zmieniały się w zależności od przebiegłości przemytników i straży granicznej. Tytoń przewożono w kołach od samochodów i specjalnych schowkach, które konstruowano na tę okoliczność. W bagażnikach z podwójnym dnem i pod siedzeniami. W przemycie brały też udział kobiety, udające zaawansowaną ciążę oraz dzieci. Dziś podobne zachowania nie mieszczą nam się w głowach, ale na początku lat 90-tych podobny proceder był na porządku dziennym.
Cierpieli na tym ludzie niezaangażowani w przemyt, bo przeszukania na granicy dla wielu wiązały się z dużym stresem. Czasem kolejki ciągnęły się kilometrami, a na sprawdzenie paszportu oczekiwało się nawet kilka godzin. Najbardziej drobiazgowi byli niemieccy strażnicy, którzy zakładali z góry (w większości), że każdy Polak to złodziej. I nie każdy kradł lub przemycał papierosy, ale zjawisko było wtedy dość powszechne. Za takie incydenty groził "miś" w paszporcie, czyli zakaz wstępu do Niemiec. Z podobnymi restrykcjami spotykały się osoby, które w Niemczech pracowały nielegalnie.
Granice otwarto po wejściu Polski do strefy Schengen, co wiązało się również z końcem kontroli. Budki ze strażnikami przez jakiś czas stały jeszcze na mostach, ale kontrole prowadzono wyrywkowo i związane były raczej z okazaniem dokumentów niż jakimkolwiek przeszukaniem.
A Wy, jak wspominacie tamten czas?
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?