Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ryzykowne picie

Janusz Pawul
Andrzej Kładka i Mariusz Gleb zachwalają tę wodę
Andrzej Kładka i Mariusz Gleb zachwalają tę wodę Janusz Pawul
Kochamy się w leśnych źródełkach. Wozimy z nich wodę w kanistrach i pijemy ze smakiem. A choroby tylko czekają

Przy drodze z Lubania do miejscowości Przylasek, w Wielkim Lesie Lubańskim miał przed wojną chatę kowal. Miał też w obejściu studnię. Dom nie przetrwał próby czasu, ale studnia wciąż napełnia się wodą. To dla niej przyjeżdża tu codziennie po kilka osób.
Wąska stróżka wody wybija spod ziemi i wpada do przepływającego poniżej strumienia. Ci, którzy przyjeżdżają tu z butelkami i kanistrami, zachwalają. - Podobno ktoś brał tę wodę do przebadania do wodociągów i jest bardzo dobra - mówi Andrzej Kładka z Lubania, który do kowalowego źródełka przyjeżdża już od dawna.
- Znajoma miała kamienie nerkowe. Mówi, że pijąc regularnie tę wodę, rozpuściły się - dodaje. Grupa radnych powiatu lubańskiego chciała nawet w zeszłym roku nazwać to miejsce źródełkiem Marii Heleny, na część tragicznie zmarłej prezydentowej Marii Kaczyńskiej. Pomysł jednak upadł, gdy okazało się, że to nie rada powiatu nadaje nazwy i że ma do tego prawo jedynie faktyczny gospodarz terenu, czyli rada gminy w uzgodnieniu z leśnikami.
Mariusz Gleb przyjechał zabrać tej leśnej wody do domu po raz pierwszy. - Jest naprawdę bardzo smaczna i taka zimna - mówi. Nie boi się, że nieprzebadana.
- Tyle osób ją pije i nikomu nic się nie stało - mówi.
Ale Honorata Stachowicz, powiatowy inspektor sanitarny z Lubania, przestrzega. - Nie badaliśmy tej wody. Nie wiemy jaki jest jej skład chemiczny i bakteriologiczny!
Okazuje się więc, że pijąc wodę ze źródełka możemy sobie zaserwować koktajl złożony m.in. z niebezpiecznych dla naszego zdrowia bakterii i równie niebezpiecznych metali ciężkich. Kłopoty gastryczne to tylko jedna z najmniej uciążliwych dolegliwości, na które się narażamy, bo możemy to przypłacić np. trwałym uszkodzeniem nerek!
Niewielu się tym jednak przejmuje. Rozkochani jesteśmy w różnego rodzaju leśnych źródełkach, którym - jak w bajkach - przypisujemy magiczne moce. Podobnie jak ze źródełka w Wielkim Lesie Lubańskim masa osób zabiera do domu wodę także z leśnego ujęcia w pobliżu Ponikowa, niedaleko Zaręby w gminie Siekierczyn. Swoje magiczne źródełko mają także mieszkańcy Bogatyni, którzy zakochali się w wodzie z dzikiego ujęcia w Jasnej Górze. Tymczasem zdaniem fachowców z bogatyńskich wodociągów, woda z tego ujęcia nie spełnia norm pod względem bakteriologicznym. Podobnie jest z równie popularną wodą z leśnego źródła w pobliżu Jagodzina w gm. Pieńsk.
- Ja bym się takiej wody nie napiła - przekonuje Honorata Stachowicz z lubańskiego sanepidu. - To wszystko są ujęcia powierzchniowe i pijąc z nich wodę, pijemy wszystko, co ta woda ze sobą zabiera po drodze. Dziwię się tym, którzy tak robią. Mamy przecież bardzo dobrą wodę w naszych lubańskich wodociągach - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zgorzelec.naszemiasto.pl Nasze Miasto