Sąsiedzi zasmakowali w polskim pasztecie

Jeszcze niedawno to był pierwszy polski sklep mięsny w Görlitz. Otworzyła go znana firma masarska, ale ostatnio jej szefowie uznali, że to się nie opłaca. Beata Witkowska i jej córka Anna z dnia na dzień się dowiedziały, że stracą pracę. Postanowiły więc, że wezmą sprawy w swoje ręce i w miejscu, gdzie dotąd tylko sprzedawały, otworzyły własny sklep.

Teraz same są kierowniczkami, ekspedientkami, i zaopatrzeniowcami. I choć prowadzą ten biznes zaledwie od miesiąca, na razie nie narzekają. A do polskich mięs i wędlin, które w sklepie można było kupić już wcześniej, dorzuciły także pieczywo i trochę nabiału. Planują też uruchomienie niewielkiego imbisu, gdzie świeże produkty będzie można na miejscu zjeść. Na klientów nie narzekają. - Kupują u nas i Niemcy, i Polacy mieszkający w Görlitz - mówi Anna Paździor. - I jedni, i drudzy już nie muszą jechać do Zgorzelca, żeby kupić polskie mięso, czy wędliny - dodaje jej mama. Potwierdza to Ewa Haupt z Görlitz. - Kiedy trzeba zrobić szybki obiad, nie ma sensu wsiadać w samochód i jechać na zakupy do Zgorzelca. Wtedy kupuję u dziewczyn - zachwala.

Niemcom bardzo ostatnio smakuje polski pasztet z borowikami. Zajadają się też parówkami i surowymi, wędzonymi kiełbasami. Polacy kupują głównie lepsze gatunki kiełbas i wędlin. Klientów z Polski i Niemiec można odróżnić także po tym ile kupują. - Niemcy niewiele, na plasterki. Mamy klienta, który codziennie przychodzi po dwie parówki i trzy płatki szynki - śmieje się Anna Paździor. Kiedy przychodzi polska gospodyni, bierze po pół, czy nawet po kilogramie - dodaje. Nowością w sklepie Polek jest też to, że teraz można u nich kupić wyroby z wielu firm, wcześniej tylko z jednej. - Klienci lubią mieć wybór - zaznaczają. A ceny? - Podobne jak w niemieckich sklepach, ale wygrywamy jakością i smakiem polskich wędlin - zachwalają.