Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tury ograły mistrza. Zrobili milowy krok w kierunku play-off

Grzegorz Bereziuk
Grzegorz Bereziuk
W pojedynku, któremu towarzyszyły wielkie emocje koszykarze PGE Turowa pokonali mistrzów Polski z Zielonej Góry 106:104. Zespół ze Zgorzelca zrobił milowy krok w kierunku play-off.

Pojedynek w PGE Turów Arenie z pewnością przypomniał kibicom czasy, gdy drużyny rywalizowały ze sobą trzykrotnie w pasjonujących finałach. Głośny doping i dyskwalifikacje Roberta Skibniewskiego oraz Martynasa Geceviciusa (z powodu fauli technicznych i niesportowych) tylko podgrzewały emocje, które sięgnęły zenitu w ostatnich sekundach. Gdy wszystko wskazywało na to, że w Zgorzelcu dojdzie do dogrywki, Cameron Ayers wbił się pomiędzy Jamesa Florence'a oraz Łukasza Koszarka i prawie upadając na parkiet zapewnił PGE Turowowi wielki triumf.

Oddaliśmy z siebie resztki energii, by pokonać mistrzów Polski. Jestem bardzo podekscytowany i dumny z całego zespołu. W tym momencie statystyki nie mają dla mnie znaczenia, bo zagraliśmy z sercem i zostawiliśmy na parkiecie wszystko. Otrzymaliśmy od kibiców niewiarygodną moc z trybun, za którą dziękuję

Mówił szczęśliwy trener Michael Claxton. Jego koszykarze odrodzili się niczym feniks z popiołów, bo w drugiej kwarcie tracili do Stelmetu BC Enei aż 21 punktów (34:55). Jeszcze przed przerwą zgorzelczanie rozpoczęli pogoń za rywalem. Na przełomie kwart gospodarze zanotowali serię 20:2, rzucając w tym imponujące 16 punktów z rzędu. 10 z nich padło łupem niesamowitego tego dnia Rodericka Camphora. Ekipa z przygranicznego miasta tylko w trzeciej kwarcie oddała 7 celnych rzutów z dystansu, a 3 z nich zaaplikował rywalom Jacek Jarecki.

Kto nie wszedł na boisko, ten trafiał. W tak trudnym meczu był to ogromny atut. Przegrywaliśmy już ponad 20 punktami, a grając przeciwko tak klasowej ekipie naprawdę ciężko jest wyjść na prowadzenie. Każdy dołożył swoją cegiełkę i możemy być dumni z tego występu. Dużo osób nie wierzyło w nas przed sezonem, a tym bardziej przed tym spotkaniem, ale to nas dodatkowo zmotywowało

Komentował Jarecki, który bezapelacyjnie był jednym z bohaterów PGE Turowa. Kluczowych postaci było jednak więcej, bo gdy w decydującej części meczu gospodarzom we znaki zaczęło dawać się doświadczenie Łukasza Koszarka i Vladimira Dragicevicia, to zza linii 6,75 m „odpalili” też Jakub Patoka, Kacper Borowski i dwukrotnie Stefan Balmazović. 18 celnych rzutów z dystansu oddane na 52-procentowej skuteczności można uznać za wybitny wyczyn całego zespołu ze Zgorzelca.

– To nie był mecz obrony. Oba zespoły grały na wysokiej skuteczności w ataku, ale to my oddaliśmy więcej rzutów i rozdaliśmy więcej asyst. Cieszy to, że nie patrzymy w przeszłość. Pokazaliśmy, że potrafimy grać fajny basket i że jesteśmy prawdziwą drużyną, Walczyliśmy o każdą piłkę, nie poddawaliśmy się i pomagaliśmy sobie. To był klucz do sukcesu – wymieniał atuty swojej drużyny kapitan Bartosz Bochno.

Punkty dla PGE Turowa zdobyli: Ayers 29 (3), Camphor 25 (5), Balmazović 19 (4), Jarecki 9 (3), Patoka 6 (1), Skibniewski 5 (1), Waldow 5, Petrukonis 4, Borowski 3 (1), Bochno 1. Dzięki zwycięstwu 106:104 (22:32, 22:23, 32:22, 30:27) PGE Turów ponownie zaczął liczyć się w walce o play-off. By ziścić swoje marzenia o ćwierćfinale w niedzielę 22 kwietnia będzie musiał pokonać na własnym parkiecie Legię Warszawa. Początek o godzinie 17.45.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zgorzelec.naszemiasto.pl Nasze Miasto