Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyrwani śmierci

Janusz Pawul
Łukasz może mówić o wielkim szczęściu, że trafił od razu pod fachową opiekę zgorzeleckich lekarzy. Na zdjęciu bada go ordynator Maciej Błaszczyński.   fot. Janusz Pawul
Łukasz może mówić o wielkim szczęściu, że trafił od razu pod fachową opiekę zgorzeleckich lekarzy. Na zdjęciu bada go ordynator Maciej Błaszczyński. fot. Janusz Pawul
Lekarze z Lubania wypisali pacjentkę z krwotokiem. Uratowali ją lekarze ze Zgorzelca. Dzięki nim żyje też ugodzony nożem Łukasz – Lekarze w Lubaniu badali mnie chyba trzy razy i robili USG.

Lekarze z Lubania wypisali pacjentkę z krwotokiem. Uratowali ją lekarze ze Zgorzelca. Dzięki nim żyje też ugodzony nożem Łukasz

– Lekarze w Lubaniu badali mnie chyba trzy razy i robili USG. Powiedzieli, że nic mi nie będzie, ale muszę zostać na obserwacji – opowiada słabym głosem Karolina.

Karolina przeżyła straszny wypadek samochodowy. Gdy ciężko ranna trafiła do szpitala w Lubaniu, lekarze nie zauważyli, że wymaga natychmiastowej operacji. Uratowali ją w ostatnim momencie lekarze ze Zgorzelca. Oni także ocalili dźgniętego nożem Łukasza z Lubania.

Uratowała ją operacja
Rodzice Karoliny nie czekali jednak na to, co postanowią lekarze z Lubania. Zdecydowali, że dziewczynę przewiozą do Zgorzelca. Dziś wiedzą, że to uratowało jej życie.
– Pacjentka trafiła do nas w skrajnie złym stanie – mówi Maciej Błaszczyński, ordynator zgorzeleckiej chirurgii. – Zdecydowałem, że konieczna jest natychmiastowa operacja. Powiedziałem jej, że jeśli się nie zgodzi, umrze – relacjonuje doktor.

Miała rozległy krwotok
Chirurg, już na stole operacyjnym, stwierdził u dziewczyny olbrzymi krwotok wewnętrzny i blisko 2 litry krwi w jamie brzusznej, uszkodzoną śledzionę i potężnego krwiaka zaotrzewnowego. Rodzice nie chcieli wierzyć, że stan ich córki był tak poważny.
– Przecież lekarze z Lubania twierdzili, że wszystko jest w porządku – Jerzy Cieślik, ojciec Karoliny, wciąż przeżywa tamte wydarzenia. Gdyby zostawił córkę w Lubaniu, pewnie by dziś ją opłakiwał.
Karolina jest już w domu. Bardzo słaba i obolała, ale szczęśliwa. Podobnie jej rodzice.
– Chciałabym podziękować lekarzom ze Zgorzelca, że jeszcze jestem na tym świecie – mówi wzruszona dziewczyna.

Słuszna decyzja
Krzysztof Konopka, szef lubańskiego szpitala, pytany, dlaczego jego lekarze nie przeprowadzili operacji ratującej życie, tłumaczy, że pacjentka została wypisana na prośbę rodziny.
– Lekarze coś podejrzewali, dlatego zdecydowali się zostawić ją na obserwacji. Ale przecież na siłę nie będziemy nikogo w szpitalu trzymać – mówi Konopka.
Czy nie widzieli, że dziewczyna jest w tak poważnym stanie?
– Nie wiem, nie jestem lekarzem – tłumaczy prezes lubańskiej spółki medycznej.
Doktor Maciej Błaszczyński ze Zgorzelca nie chce komentować tej sytuacji. Jest mu niezręcznie. Przyznaje jednak, że operując Karolinę, uratował jej życie.
Nie tylko zresztą on. Doktor Anil Gupta ze zgorzeleckiego szpitala dokonał ostatnio niemal cudu, operując młodego chłopaka dźgniętego nożem podczas festynu kopalni Turów nad jeziorem Witka.

Cuda się zdarzają
– Szedłem z koleżanką. Spotkaliśmy chłopaka, chciał nas zatrzymać. Kiedy się odwróciłem, zaatakował mnie z tyłu nożem – wspomina Łukasz.
Może mówić o szczęściu, bo jego obrażenia wewnętrzne były bardzo rozległe. Miał uszkodzoną śledzionę, przeponę, przebite płuco i masywny krwotok do jamy otrzewnowej i jamy opłucnowej.
Kilka dni wcześniej podobnie ciężką operację przeszedł siedemnastoletni Damian, który spadł z słupa trakcji energetycznej. Będąc pod wpływem alkoholu, założył się z kolegą, że dotknie kabla z wysokim napięciem i nic mu się nie stanie. Prąd poraził go jednak i spadł z wysokości kilku metrów. W wyniku upadku miał pękniętą wątrobę i krwotok wewnętrzny. Przeżył tylko dzięki fachowej opiece zgorzeleckich lekarzy. Podobnie zresztą jak pracownik jednej z lokalnych firm, przygnieciony przez kilkutonowy ciężar. Miał połamane żebra, które wbiły mu się w wątrobę. Przeżył. W ubiegłym tygodniu wrócił już do domu. •

Karetka na imprezie
W wypadku w Pisarzowicach zginął 27-letni Roman i o rok młodszy Remigiusz. Ranne zostały ich trzy koleżanki. Rozpędzony mercedes, którym wracali z dyskoteki, wypadł z drogi na zakręcie, przeleciał na drugą stronę szosy i stanął w ogniu. Rannych z wraku wyciągnęli znajomi. Ranni przez kilkadziesiąt minut nie mogli się doczekać przyjazdu karetki z Lubania. – To skandal – twierdzą ich rodziny.
Karetka nie mogła szybko dojechać, bo obsługiwała festyn. Zanim auto wydostało się z imprezy, minęło kilkadziesiąt minut.

Wspólne pogotowie
Ostatnie wypadki, zwłaszcza ten najtragiczniejszy w Pisarzowicach, pokazały jak ważna jest szybka pomoc medyczna i właściwa diagnoza. Po raz kolejny okazało się, że trafna była decyzja o utworzeniu w Zgorzelcu szpitalnego oddziału ratunkowego. Problem jednak polega na tym, by na czas dowieźć do niego pacjentów. Sprawnie działające pogotowie ratunkowe to podstawa. Sytuacja, w której ranni czekają kilkadziesiąt minut na przyjazd karetki, jest niedopuszczalna. Według Zofii Barczyk, dyrektor SP ZOZ-u w Zgorzelcu, problem rozwiązałoby objęcie opieką powiatu lubańskiego przez pogotowie ze Zgorzelca, a nie jak do tej pory z Jeleniej Góry. Pomysł ten podnoszony jest już jednak o dwóch lat i do tej pory nie może się przebić. Zgodę na takie rozwiązanie powinny wydać władze powiatu lubańskiego i radni. Ewa Gutek, przewodnicząca obecnej rady, zapewnia, że zna sprawę i jest ona obecnie dyskutowana w komisjach. Rada powiatu ma się zająć nią jak najszybciej.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zgorzelec.naszemiasto.pl Nasze Miasto