NIK opublikowała niedawno raport na temat zarządzania kryzysowego w wybranych, dolnośląskich samorządach. Kontrola obejmowała lata 2007 - 2010, ale najwięcej uwag kontrolerzy izby mieli do działań samorządów i podległych mu instytucji w pamiętnym sierpniu 2010 roku, kiedy to nasz region nawiedziła powódź stulecia. W raporcie można przeczytać m.in. że, gdy narastało zagrożenie, starosta zgorzelecki nie ogłosił, choć zgodnie z planem zarządzania kryzysowego powinien, stanu pogotowia i alarmu przeciwpowodziowego, nie zarządził pełnienia całodobowego dyżuru i monitoringu zagrożeń i nie wymagał potwierdzeń odbioru przekazywanych gminom ostrzeżeń o zagrożeniach.
Mariusz Tureniec, który pełnił wówczas funkcję starosty a dziś jest wicestarostą, tłumaczy, że alarm powodziowy został ogłoszony tak szybko, jak to było potrzebne. - Dane meteorologiczne z dnia poprzedzającego wystąpienie z brzegów naszych głównych rzek, na podstawie których mógłbym ogłosić pogotowie przeciwpowodziowe, a potem alarm, nie wskazywały aż tak wielkiego zagrożenia. Dopiero potem wszystko się rozwinęło w sposób zupełnie nieprzewidziany - tłumaczy.
Ale NIK ma zastrzeżenia nie tylko w tej sprawie: „ Pełnomocnik starosty ds. zarządzania kryzysowego, wskutek nie umiejscowienia pełnionego przez niego dyżuru pod telefonem, znajdował się w tym czasie poza terenem powiatu. Brakowało łączności z funkcyjnymi pracownikami zarządzania kryzysowego w Bogatyni. Starostwo nie posiadało radiowych środków łączności z gminami powiatu zgorzeleckiego.”
Z tymi zarzutami nie może się z kolei zgodzić obecny starosta Artur Bieliński. - To nie o naszego pełnomocnika chodzi. Nasz był na miejscu. Tu najprawdopodobniej może chodzić o pełnomocnika z Bogatyni - zauważa samorządowiec. - A łączność z gminami mamy i mieliśmy - zapewnia. - Nasze centrum zarządzania kryzysowego funkcjonuje przecież w komendzie straży pożarnej i już choćby korzystając z systemów PSP taka łączność była. Mariusz Tureniec przyznaje jednak, że akurat z Bogatynią system łączności radiowej będzie poprawiany z uwagi na przeszkody terenowe (Góra Działoszyńska), które powodują, że do uzyskania dobrej jakości transmisji potrzebne są większe anteny i mocniejsze nadajniki.
Najcięższe działa NIK wyciąga jednak na koniec. W raporcie jest napisane, że „kontrola wydatkowania środków na działania ratownicze związane z sytuacją powodziową wykazała nieprawidłowości w zakresie tankowania przez pojazdy i sprzęt mechaniczny paliw o wartości 33,4 tys. zł bez udokumentowania wykonanych zadań i prac, a także nie wpisania do Książki Ewidencji zakupionych przez starostwo materiałów jednorazowego użytku o wartości 7 tys. zł, tj. 100 łopat i szpadli oraz 849 par rękawic”.
Tego akurat starosta Bieliński komentować nie chce, bo jak tłumaczy nie pełnił wówczas urzędu. Jego obecny zastępca także i z tymi uwagami NIK-u się nie zgadza. - Wszystkie faktury były sprawdzane, także przez NIK i nie było żadnych nieprawidłowości - zaręcza. Jak tłumaczy, Najwyższa Izba Kontroli, zanim przygotowała omawiany tu raport, przeprowadziła odrębną kontrolę w zgorzeleckim starostwie, z której też powstał raport i w nim opinie NIK o działaniach w czasie tamtego kryzysu są dużo bardziej pochlebne.
Potwierdza to także Artur Bieliński. - Poprzedni raport jest dla nas dużo korzystniejszy - zapewnia. Ale jak dodaje, nawet mimo, to w starostwie przeprowadzone zostały zmiany, aby wyeliminować wszelkiego rodzaju słabości powiatowego systemu zarządzania kryzysowego. Zwiększona została m.in. liczba etatów w biurze pełnomocnika starosty ds. zarządzania kryzysowego. Wtedy, w 2010 roku było ich 1,25; dziś to 3,5.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?