W straży miejskiej wiedzą, w urzędzie wiedzy nie mają
Zapytaliśmy zgorzeleckie służby odpowiedzialne za dzikie zwierzęta, czy wiedzą o dzikiej populacji.
– Często otrzymujemy zgłoszenia o zagubionych kotach – mówi Wojciech Czupajło, komendant straży miejskiej. – Takie informacje przekazujemy do Schroniska Dla Zwierząt Małych w Dłużynie Górnej. Jeśli chodzi o dzikie koty, żyjące w parku, informacje na ten temat powinien posiadać Wydział Infrastruktury, Środowiska i Spraw Mieszkaniowych urzędu miasta – dodaje szef straży miejskiej.
Co ciekawe, w wydziale nikt nic nie wie o trzydziestce dzikich kotów żyjących w zgorzeleckim parku. – Pierwszy raz słyszę taką informację – dziwi się Adam Skoczylas z WIŚiSM w Zgorzelcu. – Nie wpływały do nas wcześniej żadne zgłoszenia dotyczące populacji dzikich kotów – podkreśla.
Mruczki z parku monitorowane przez schronisko
O istnieniu kotów wie natomiast Mieczysław Kula, kierownik schroniska w Dłużynie Górnej.
– Są to zwierzęta wolno żyjące, zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt musimy zapewnić im opiekę – przyznaje Kula. – Koty znajdują się pod stałą opieką lekarza weterynarii oraz wolontariuszy, którym przekazujemy karmę. Część zwierząt jest wysterylizowana. Niestety, wszystkich nie udało nam się złapać i poddać zabiegowi – dodaje szef schroniska.
Dziki nie znaczy chory
Mieczysław Kula podkreśla, że dzikie zwierzęta nie muszą oznaczać chorych zwierząt.
– Czasami zdarzają się wśród nich choroby, a nawet przypadki śmierci – mówi Kula i zaznacza: – Jednakże są to kocie choroby i w żadnym wypadku nie zagrażają ludziom.
W podobnym tonie wypowiada się Agata Bobrowska, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Zgorzelcu.
– Wiadomo, że koty mogą przenosić toksoplazmozę, czyli chorobę pasożytniczą ludzi i zwierząt spowodowaną zarażeniem pierwotniakiem – informuje. – Jednak jest to mało prawdopodobne w przypadku kotów dziko żyjących. Mimo tego odradzałabym kontaktu fizycznego z tymi zwierzętami z uwagi na możliwość podrapania lub pogryzienia – przestrzega.
Działkowicze: koty bywają pożyteczne
Sąsiedztwo dzikich kotów wcale nie przeszkadza działkowiczom, którzy spotykają się z nimi na co dzień.
– Na początku, jak miałem tutaj działkę, to walczyłem z plagą nornic, których nie mogłem wytępić – opowiada nam Alfred Wolański, właściciel działki. – Odkąd mieszkają tutaj koty i odwiedzają nasze działki, mam z nornicami spokój. Wiadomo, czasami kot załatwi swoje potrzeby w świeżo skopanej ziemi, ale nie przeszkadza mi to – dodaje z uśmiechem.
Niestety, do naszej redakcji dotarły także sygnały, że spacerowicze kilka razy napotkali martwe koty w parku, które nosiły ślady zamęczania. My apelujemy do wszystkich, by takie przypadki zgłaszać niezwłocznie na policję.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?